— wtorek, 17 czerwca 2014 —

Prezent od rudowłosej - Księga nie omylna (Sevmione)

________________
Niespodzianka
_______
Gryfońska Panna Ja Wiem To Wszystko Granger rozpakowywała właśnie prezenty na urodziny.
Od Harry'ego dostała perfumy, od Ron'a książkę pt. ,,Jak zdobyć mężczyznę swojego życia,,.
Uśmiechnęła się. Pomimo zerwania z rudowłosym nadal pozostali przyjaciółmi. Od Pani Weasley tort, od  Tonks i Remusa... eliksir?! Zobaczyła na etykietę: Tygodniowa zmiana wyglądu.
Spojrzała na list od wilkołaka. Bla, bla, bla... Jest! ,, Tygodniowa zmiana wyglądu to pomysł Tonks, da Ci on tygodniowe umiejętności metamorfomagii''. O boże!
Od Hagrida tort... Od mamy pieniądze... Od Fleur sukienkę... Fred i George przysłali jej paczkę ze swojego sklepu i drugie pudełko z Miodowego Królestwa... Został tylko jeden prezent od Ginny. Książka? Nie było tytułu, to dziwne. Złapała list od rudowłosej.
Droga Hermiono!
To książka, albo raczej dziennik. W paczce ode mnie masz pióra 
feniksa, spróbuj nimi coś napisać.
Mam nadzieję ,że prezent Ci się spodoba.
Ginny
P.s ukaże obraz najbliższy sercu
O Merlinie! Przecież to najdroższy prezent na świecie! Rudowłosa podarowała jej księgę wartą miliony, najprawdopodobniej w ogóle o tym nie wiedząc.
Hermiona zrobiła wszystko jak nakazała Weasleyówna. Jej oczom ukazał się... Severus Snape?!
Co to ma być? No cóż; Takich ksiąg jak ta ,którą właśnie trzyma na kolanach są tylko trzy... Jedna jest jej;
Są to księgi nie omylne, nie można ich omamić, ani zaczarować. Nie działają na nie żadne zaklęcia.
Postanowiła po prostu to zignorować. Poszła na lekcje... pożal się Boże... eliksiry. Na dodatek podwójne ze Slytherinem. Weszła do sali. Zaraz po niej wszedł mistrz eliksirów. Czy to jakieś przeklęte fatum?
Usiadła na stałym miejscu przy pierwszym pożal się boże stoliku obok Harry'ego.
- Uwarzycie eliksir Euforii, składniki na tablicy - Hermiona dopiero teraz dostrzegła emanującą od nauczyciela pewność siebie, precyzyjne ruchy i drapieżność ,którą przecież miał od zawsze.
Brązowowłosa dodała 4 Figi Abisyńskie, osiem kropli soku z cytryny , Pancerzyki chitynowe, zamieszała pięć razy w prawą stronę i dwa w przeciwną po czym dodała odrobinę mięty ,aby zlikwidować efekty uboczne eliksiru.  Zamieszała osiem razy w lewą stronę i eliksir był gotowy. Miał kolor niebieskawy, zapach przypominający zapach kobiecych perfum, a nad nim unosiły się wirujące sprężynki.
- Spróbuje Waszego eliksiru, ale ostrzegam niech tylko się zachłysnę to PRZYPADKIEM wypijecie sok z trucizną... GRANGER! Ty pierwsza! Eliksir na ocenę! - warknął  Snape
- Fatum, fatum, cholerne fatum - mruczała pod nosem gdy nauczyciel podchodził do niej.
- Nie Granger, to nie fatum to eliksiry - warknął Snape próbując jej eliksiru - 200 punktów dla Gryffindoru, Granger, Wybitny i kolejne 50 dla Gryffindoru za dodanie mięty - I nagle wszyscy uczniowie zamarli niemal przerażeni ,bo... Snape się... UŚMIECHNĄŁ! On naprawdę się uśmiechnął!
- O Merlinie - wyszeptała Hermiona - Księga miała racje... Hermiono tylko się nie zakochaj...
- Koniec lekcji - powiedział.... nie wywarczał tylko POWIEDZIAŁ Snape
Wszyscy wyszli z klasy i poszli na obiad do Wielkiej Sali. Severus usiadł na stałym miejscu nadal w skowronkach. Wszyscy uczniowie nie mogli nic przełknąć ze zdziwienia. Nauczyciele również nie tknęli jedzenia, a Snape nadal uśmiechał się znad talerza.
Mało tego przekonał Dumbledore'a ,że uczniowie ciężko pracują i powinni mieć wolne. Na co Dumbledore się zgodził pod warunkiem ,że Snape wyjdzie na błonia razem z uczniami. Ku kolejnemu zdziwieniu innych nauczyciel uczynił to z ochotą. Był Piątek, więc uczniom nie pozostało nic innego jak tylko pójść na błonia.
No może nie wszystkim uczniom. Bowiem Hermiona Jane Granger zaszyła się w pustym dormitorium wraz z księgą nie omylną, eliksirem od Tonks, książką od Rona i własnymi myślami. Oglądała obrazek w księdze pod każdym możliwym kątem ,ale to nadal był SNAPE! Przeczytała książkę od Rona trzy razy i postanowiła: Severus Snape będzie jej!
Hermiona poszła na błonia.
- GINNY!!! - po chwili przybiegła rudowłosa
- O co chodzi?
- O Snape'a
- Chcesz mu dolewać do herbaty eliksiru Euforii?
- Nie.
- Ehh... szkoda, nie jesteś tak przewidywalna jak chłopacy - mruknęła ze zrezygnowaniem Ginewra
- Zakochałam się - wyznała Granger
- Co? W kim?!
- W Snapie - powiedziała Hermiona
Już po chwili gryfonki siedziały w dormitorium brązowowłosej.
- Przyda Ci się TO - Ginny rzuciła w Hermionę sukienką od Fleur - TO i TO - wskazała na perfumy oraz książkę od Rona - Oh i jeszcze TO! - dodała po chwili
- Niee, Ginny żadnego makijażu, błagam - jęknęła starsza gryfonka
- Chcesz zdobyć Snape'a?
- Oj, Severusie nigdy mi się nie odpłacisz za to co dla Ciebie robię - szepnęła brązowowłosa - Niech będzie i makijaż....
- A więc tak... - Ginewra nachyliła się w kierunku Hermiony - Musisz zarobić szlaban i kokietować go jak tylko najlepiej potrafisz. Ale to za tydzień. Najpierw poćwiczysz na moim przygłupim bracie
- Ginny, ja Cię proszę! Mogłabym być mopsem i lizać Rona po twarzy ,a on i tak byłby w niebo wzięty
- No dobra...mam inny pomysł pożyczę Ci Harry'ego
- Jeśli się zgodzi
- Jeśli się zgodzi... Jeśli nie to nie zobaczy na oczy Błyskawicy - mruknęła Ginny ,a w jej oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki
- To jak?
- Wcielamy plan w życie - odparła Ginewra - HARRY JAMSIE POTTERZE!!!
I w ten właśnie sposób Hermiona Jane Granger przypieczętowała miłość do wrednego mistrza eliksirów.
Albo raczej postanowiła przypieczętować... Bowiem codziennie popołudniu zamykała się wraz z Ginny i Harry'm na Wieży Astronomicznej ,aby poćwiczyć jak to ujęła rudowłosa: ,,Naturalne moce każdej kobiety''. Po tygodniu Harry stwierdził ,że jeśli Snape nie zwróci uwagi na Granger to jest ślepym jak to ujął ,,(...) zadufanym w sobie dupkiem, który nie widzi nic oprócz swojego garbatego nosa z powodu oparów eliksirów.''
- Harry to bardzo ważne... na pewno? - Panna Granger spojrzała na przyjaciela z nadzieją w oczach
- Tak, Hermiono NA PEWNO mu się spodobasz ,a jeśli nie to... - Potter udał ,że się zamyśla - dolejemy mu do herbaty...
- Truciznę - podsunęła Ginny
- Eliksir euforii - zgadywała Hermiona
- .... Amortencje - dopowiedział Harry
- NIE - zaprotestowała Granger - Chce ,żeby mnie naprawdę pokochał
- No dobrze ,ale obiecaj ,że od czasu do czasu omsknie Ci się ręka nad jego szklanką...
- Masz moje słowo Harry - potwierdziła brązowowłosa pewna ,że nie będzie musiała tego robić
- A więc jesteśmy kwita? - zapytał czarnowłosy
- Jesteśmy kwita - potwierdziła starsza gryfonka pamiętając, że to dzięki niej Potter jest z Weasley'ówną.
Na kolejnych eliksirach Granger zamyślała się, celowo schrzaniła eliksir, aż wreszcie na korytarzu wyciągając różdżkę udała ,że celuje nią w Malfoy'a. Dopiero ostatni sposób zaowocował jakże miłymi słowami dla jej ucha: Granger! Szlaban! O 20 w moim gabinecie!...
Oczywiście pomijając dwieście punktów od Gryffindoru ,za które nikt jej winić nie będzie ,bo w końcu zarobiła je dzisiaj na zajęciach Transmutacji.
Szczęśliwa jak nigdy wraz z ,,Planem na poderwanie Snape'a nr. 1'' założyła sukienkę od Fleur, umalowała się, ułożyła włosy,popsikała się perfumem o zapachu truskawki, raz jeszcze przeczytała książkę pt. ,,Jak zdobyć mężczyznę swojego życia'' i poszła do lochów.
- Granger spóźniłaś się...
- Nic z tego Panie profesorze - odparła z uśmiechem - mam dokładnie minutę
- Już nie bądź tak dokładna Granger, eliksir sam się nie zepsuł - syknął
Jasne, że nie, bo zepsułam go specjalnie ,żebyś tylko dał mi ten cholerny szlaban Sev, pomyślała Gryfonka
 - Siadaj Granger - warknął ,,Sev'' -W COŚ TY SIĘ GŁUPIA DZIEWUCHO UBRAŁA?!
W sukienkę kretynie, pomyślała Hermiona ,ale zamiast tego odpowiedziała - W sukienkę Panie Profesorze
- Ślepy nie jestem ,Granger. Na szlaban przychodzi się w ODPOWIEDNIM ubraniu
Ciesz się ,że jest długa ,pomyślała 
-... A sukienka i szpilki NIE należą do ODPOWIEDNICH ubrań
Oczywiście ,że nie - zaśmiała się w duchu 
- ... A już na pewno NIE w towarzystwie makijażu, Granger - warknął
Mów, dalej...
- ... Więc, Granger? Jaki jest powód Twojego... UBIORU?
Taki, że chce Cię uwieść ,ale mi nie pomagasz i zachowujesz się jak dupek ,pomyślała 
- Więc? - warknął Snape
- W Pokoju Wspólnym Gryffindoru jest impreza ,na którą nie miałabym się czasu wyszykować ,a Pan nie przesunął by mi szlabanu ,za nic w świecie ,mam rację Pani Profesorze? - wszystko co mówiła, mówiła słodkim ,ale nie przesłodzonym głosem
- Oczywiście, Granger, oczywiście - syknął - Siadaj
Hermiona Granger usiadła po czym założyła nogę na nogę i zaczęła stukać paznokciami (przedłużonymi akrylem i pomalowanymi na granatowo) w biurko nauczyciela.
- A więc?
- Co ,,a więc'', Granger?
- Co mam robić, Panie Profesorze? Bo chyba nie dał mi pan szlabanu tylko po to ,żebym tu siedziała - stwierdziła
- Po pierwsze, nie tłucz mojego biurka, Granger ,bo nic Ci one nie zrobiło. Po drugie właśnie ,że będziesz tu siedzieć - dodał
- Co?
- Co, co Granger?
- Co Pan właśnie powiedział?
- Że będziesz tu siedzieć, dopóki nie pozwolę Ci iść.
- Nie mogę zrobić jakiego kolwiek eliksiru?
- Nie
- Przeczytać jaką kolwiek książkę
- Nie
- Zrobić cokolwiek?
- Nie
Westchnęła.
- A więc skoro nic pan nie robi możemy porozmawiać - powiedziała po chwili milczenia
- Po co?
- Żeby się lepiej poznać
- Nie mam zamiaru poznawać lepiej tak irytującej gryfonki jak Ty
- Dlaczego?
- Bo, nie
- Czemu?
- Granger, Granger, Granger, czego Ty dziewczyno nie rozumiesz w słowie: ,,NIE''?
Nie odpowiedziała. O Merlinie dlaczego pokochała tak irytującego faceta? Już łatwiej by jej było zdobyć Malfoy'a. No ale, cóż jak to mówią ,,Łatwiej pokochać ,niż się odkochać''...
Zamiast rozmawiać wlepiła wzrok w mężczyznę.
- I czego się patrzysz ,Granger? - zapytał Snape z sarkastycznym uśmiechem
Po to mam oczy!, pomyślała 
- Nudzi mi się - jęknęła
- Mów... - warknął
Dziewczyna wykonała skomplikowany ruch różdżką, który nie pozwolił skłamać.
- Dlaczego postanowił Pan dołączyć do Voldemorta?
- Albus potrzebował szpiega, to był jeden z powodów. Drugim był mój ojciec ,a trzecim śmierć brata. Chciałem zemsty, więc zostałem szpiegiem. Teraz moja kolej... Dlaczego tyle się uczysz?
- Chce udowodnić sobie, że czystość krwi nie jest ważna. Dzięki temu czuje się dowartościowana. Lepsza.
Teraz ja. Jak zginął Tw... Pana brat?
- Odmawiam - warknął Snape
- No dobrze... Kochał.. Pan matkę Harry'ego?
- Tak, kochałem ją. Dlaczego zerwałaś z Weasley'em?
- Zdradził mnie. Czy mógłby pan pokochać jeszcze jakąś kobietę?
- Raczej nie...
- Dlaczego?
- Granger, to nie przesłuchanie...
- Niech Pan odpowie
- Nie mogę pokochać jeszcze jakiejś kobiety ,bo już ją kocham. Czy ściągałaś na sprawdzianie?
- Nigdy. Kogo Pan kocha?
- ODMAWIAM - warknął
- Z jakiego była domu?
- Gryffindor. Kochasz kogoś?
- Tak. Dlaczego nienawidził pan ojca Harry'ego?
- Z powodu pewnego wybryku. W kim się zakochałaś?
- Odmawiam.
- Jak sądzisz co zmieniłoby gdybyś urodziła się w czystokrwistej rodzinie?
- Nic. Może to ,że nie byłabym nazywana ,,szlamą''. - wzruszyła ramionami - Jaki mas... ma Pan status krwi?
- Pół. Dlaczego się wahasz przy zadawaniu pytania?
- Odmawiam.
- Dlaczego niemal ciągle odmawiasz?
- Bo nie chcę się dzielić z Panem szczegółami mojego życia. Hmm... Czy myje Pan włosy?
- GRANGER!!! Jeśli już chcesz wiedzieć to TAK myje włosy! Dlaczego jesteś tak bardzo upierdliwa?
Nie złość się Severusie, złość piękności szkodzi, pomyślała
- Nie jestem. Z powodu jakiego wybryku znienawidził pan Huncwotów?
- Idź już Granger... Niemal nie zabili mojego brata, jeśli już musisz wiedzieć... Idź już Granger - mówił to wszystko normalnym głosem, wypranym z emocji ,ale normalnym...
I to właśnie dlatego gryfonka go posłuchała...
Po tej rozmowie oboje zarówno Severus jak i Hermiona pogrążyli się w rozpaczy, bo z powodu nawału obowiązków, choćby nie wiem co robiła Granger, Snape i tak nie mógł jej dać szlabanu ,bowiem sam miał wiele spraw do załatwienia. I w ten sposób minął im cały rok szkolny. Oprócz tego pamiętnego szlabanu, spotkali się raz jeszcze, w czasie wakacji ,w dość nie typowy sposób...
Gryfonka szła ulicami Londynu kierując się na Grimmauld Place numer 12. Ku jej niezmiernej złości zaczął padać deszcz. Jak dobrze ,że wzięła pelerynę. Zarzuciła kaptur na mokre włosy ,a przez głowę przeszło jej jak bardzo przypomina teraz śmierciożercę... Naglę zrobiło się jej bardzo zimno. Spojrzała na ciemne niebo. Żadnej oznaki dementorów - potwornych strażników więzienia czarodziejów - Azkabanu. W duchu skarciła się za ten pomysł. No jasne Hermiono, dementorzy kręcący się po mugolskim londynie! Równie dobrze Voldemort mógłby iść teraz obok Ciebie przebrany za tego przeklętego różowego króliczka! - warknęła na siebie w myślach


I w pewnym sensie miała rację....

Tak, ale tylko w pewnym sensie...
Poruszona wizją Voldemorta idącego tak blisko niej przyśpieszyła do bardzo szybkiego marszu.
Mijała właśnie Fontannę Jasnego Losu gdy poczuła coś zaciskającego się na jej szyi. Ludzkie palce...
Szybkim ruchem nogi miała nadzieję uderzyć przeciwnika jednak nie udało się. Wręcz na przekór była teraz niemal ,,przytulona'' do napastnika, ale nadal stała do niego tyłem. Szybko obróciła się jednocześnie celując otwartą dłonią w miejsce gdzie powinna się znajdować jego twarz.Udało się usłyszała plask zwiastujący spotkanie się jej ręki z celem. Zamurowało ją na chwilę... przed nią stali Lucjusz Malfoy, Travers i Scabior. Spojrzała na ich twarze i wszystko było jasne, policzek oberwał ojciec fretki.
- Ty plugawa szlamowata dziwko! - wysyczał wściekły Malfoy - Crucio!
Poczuła ból jakby ktoś rozrywał ją na kawałki. Zaklęcie trwało dopóki Travers bądź Scabior... sama już nie wiedziała kto powiedział blondynowi ,że ma skończyć. W każdym bądź razie ,kto kolwiek to był czuła do niego wdzięczność. A później pomyślała o ukochanym i jej sercem zawładnął smutek.
Przepraszam Severusie..., pomyślała 
Malfoy brutalnie chwycił ją za włosy i teleportował się z trzaskiem. Znaleźli się przed Voldemortem.
 - Doskonale, Lucjuszu przyprowadziłeś szlamcie naszego mistrza eliksirów. Wspaniale, Snape się ucieszy - Voldemort uśmiechnął się i klasnął w dłonie - Zaprowadź ją do naszego hotelu.
Hermiona oniemiała po prawicy Voldemorta siedziała... Dolores Jeane Umbridge!
- Ty cholerna...!!! - zaczęła Hermiona ,ale uciszył ją Malfoy zatykając jej usta
- Jeszcze raz. Cię. Usłyszę. Granger. To. Porysuje.Ci.Tą.Twoją.Szlamowatą.Buźkę. Jasne!? - warknął Malfoy po czym nadal trzymając ją za włosy prowadził tylkoma lochami , korytarzami i pokojami ,że Panna Granger zaczęła się zastanawiaćjak on się tu nie gubi.
- Jesteśmy szmato - powiedział po czym otworzył drzwi i wrzucił ją do środka jak worek kartofli, a Hermiona usłyszała szczęk zamykanych drzwi. Dziewczyna rozejrzała się po lochu. Był ciemny, zimny i obskurny, a oprócz tego całkowicie pusty. Nie licząc dwóch pochodni i słoja z wodą. Brązowowłosa postanowiła usiąść w kącie, żeby utrzymywać ciepło i widzieć drzwi. Wątpiła bowiem w to ,że śmierciożercy zostawią ją w spokoju. Ze zdumieniem stwierdziła jednak,że nie jest sama w lochu. W owym kącie leżał mężczyzna...
- Severus...
- Hermiona... Nie. Idź. Idź do Zakonu. Proszę. Hermiona... Idź do zakonu tam będziesz bezpieczna...
- Severusie.
- Idź do Zakonu! Ciebie tu nie ma. Nie dałaś się złapać.
- Seve...
- Nie! Prawdziwa Hermiona siedzi w domu Blacka i zajada się ciasteczkami.
- Severusie, otwórz oczy! Slytherin traci 200 punktów!
Mistrz eliksirów ocknął się momentalnie po czym spojrzał na dziewczynę.
- Cholera! Granger, spóźniłem się na lekcje! - aż podskoczył na co gryfonka nie mogła się nie roześmiać - Nie. Nie. Nie.  - do Snape'a dopiero teraz dotarło gdzie się znajdują
- Dlaczego sądziłeś ,że mnie tu nie ma?
- Dwa dni temu dałem się złapać,  od tego czasu tworzą Twoje widmo, żeby mnie dręczyć. Przychodziłaś cała zakrwawiona, błagająca o litość...
 - Zakon po nas przyjdzie
- Nie przyjdą. Nikt nie wie gdzie jesteśmy. Przykro mi, że Cię w to wciągnąłem...
- O czym...
- Dowiedzieli się ,że jestem szpiegiem i zobaczyli Ciebie w moim umyśle.
- Rozumiem - zatrzęsła się cała
Ta sytuacja... Gdyby ktoś powiedział Severusowi Snape'owi ,że będzie siedział w celi z Granger...
To tak jakby Hermionie Granger powiedzieć ,że pokocha Snape'a...
Obydwoje wysłaliby daną osobę do Munga i wykupili miejsce obok Lockharta z przykazaniem ,że ma ona tam siedzieć do końca życia. Ale jednak to wszystko działo się naprawdę.
Severus siedzi w celi razem z Hermioną i nie chce jej zabić, co najwyżej przytulić, a Hermiona ona kocha Snape'a.
- No bardzo śmieszne, losie - mruknęła Panna Granger - Doprawdy bardzo zabawne...
- Co jest znowu takie zabawne?
- Nie... nic... nie ważne. - machnęła ręką
- Skoro tak sądzisz - westchnął
- Pieprzony los...
- Słucham? - tym razem to Snape o mało co się nie rozśmiał
- Nic.
- Skoro sądzisz ,że to los jest popieprzony to moje zachowanie będzie conajmniej nie normalne ,ale cóż.
- O...
Snape ukląkł na jedno kolano i o dziwo wyjął pierścionek 
- Hermiono Jane Granger czy uczynisz moje życie kolorowym i wyjdziesz za sarkastycznego, wrednego mężczyznę?
-  Tak. - odpowiedziała szczęśliwa
- Co?
- Tak Severusie, zostanę Twoją żoną - powiedziała na co on ją pocałował
Nagle usłyszeli szczęk otwieranych drzwi celi.
W drzwiach stali...Lucjusz,Travers, Scabior,Narcyza,Draco, Zakon Feniksa,Harry,Weasleyowie i Luna Lovegood.
- Zgodziła się? - zapytała pani Weasley
- Tak - odpowiedzieli Snape i Hermiona
- No mamo Ślub już wzięli - powidział Ron z uśmiechem stając obok Molly
- Co się...
- Zostałaś wkręcona kochanie - odpowiedział Snape wstając i biorąc Hermionę za rękę - Nikt mnie nie porwał. Jesteśmy w Malfoy Manor. A przedstawienie z porwaniem to jeden z moich dziwniejszych pomysłów...
- Ale staliśmy przed Voldemortem...
- Hermiona na merlina czy Black Ci na Voldemorta wygląda?
- To był Syriusz?!
- Tak - odpowiedział Black z dumą
- Ale jak wy to zrobiliście? Przecież Voldemort nie ma włosów...
- Tajemnica kotku, tajemnica - mruknął Snape całując narzeczoną
_________________________________________
Heh... rozpieszczam Was tylko mi się nie przyzwyczajać! Broń boże.
Ale co tam chora jestem (ZNOWU)  ,początek anginy i coś tam z oskrzelami więc mogę trochę pododawać...
Tą miniaturkę zaczęłam dawno temu w maju, albo nawet kwietniu, skończyłam teraz więc jakoś to jest.
Mam nadzieję ,że się Wam podoba.


























— poniedziałek, 16 czerwca 2014 —

,,Dyrektor,, cz. 2

 Prosze bardzo, przed wami... DŁUGO WYCZEKIWANA MINIATURKA...
 _______________________
Następnego dnia...
- Hermiona, prosimy
- Nie, Harry nie ma mowy!
- Ale dlaczego?
- Tłuczki, Ron ja się musze uczyć ,a nie spędzać czas w skrzydle szpitalnym - odpowiedziała Granger
- Miona, błagam zgódź się - Potterowi jeszcze nigdy na niczym tak nie zależało jak tylko na tym ,żeby w meczu wzięła udział jego przyjaciółka
- Fred i George są nie zawodni
- Ufam Twoim braciom Ron nie ufam Malfoyowi. Fretka będzie chciał mnie zrzucić z miotły - wyjaśniła widząc pytające spojrzenia przyjaciół
- I tylko w tym tkwi problem? - Ginny szybko wkroczyła do akcji porozumiewawczo patrząc na przyjaciółkę
- Herm, ćwiczyłaś już wiele ponad to co sam umiem - mruknął wybraniec
- Co?!
- Czy widziałaś mnie kiedykolwiek używającego ,,Balisty''?
- No nie...
- A to dlatego ,że....
- Nieważne, Harry! - krzyknęła Ginny - Hermiona, grasz czy nie?
- O Merlinie  Gryffindor chyba będzie mnie nosił na rękach - mruknęła  Granger- Gram - dodała cicho
- Niedosłyszałam
- Gram!
- I takie podejście mi się podoba -  powiedziała rudowłosa - Harry?
- Coo? Yhm.. yy.. tak Hermiono zagrasz na pozycji szukającej
- CO?! A Ty?!
- Miona uspokuj się ja będę ścigającym. Przebierz się tutaj ,bo nie zdąrzysz na mecz. Ja z Ginny i Ronem kupimy Ci czas. - powiedział podając jej szatę, ochraniacze i miotłę - Polecisz na mojej. Podtuningowałem ją trochę - i wyszli tak poprostu.
Brązowowłosa z westchnieniem nałożyła szatę i ochraniacze, różdżkę przymocowała do paska,a prawą dłoń zacisnęła na trzonku miotły.
- Gryffindorze życz mi powodzenia, Ravenclaw nie pozwól mi spaść, Hufflepuff dopomóż innym graczom z mojego domu ,a ty Slytherinie trzymaj Malfoya krótko ,żeby mnie nie zrzucił z miotły i obdarz nową szukającą gryfonów sprytem godnym ślizgona - wyrecytowała poczym wybiegła z zamku i razem z drużyną  wyszła na boisko. Już po chwili truchtem wybiegła na boisko i uderzył w nią głos Lee Jordana:
- Zmiana w składzie Gryffindoru! Na pozycji ścigającego wyjątkowo zagra... Harry Potter?! - na trybunach rozległy się szepty ,a Jordan mówił dalej - ,ale kto jest szukającym? O Merlinie to nikt inny jak... Hermiona Granger!!!  O Godryku to Ci dopiero, nie wiedziałem ,że ona umie latać! A teraz przejdźmy do podłych ślizgońskich...
- Jordan!
- Przepraszam profesor McGonagall...
Dalej nikt nie słuchał przedstawienia ,,podłych ślizgońskich węży''. Hermiona z duszą na ramieniu przełożyła nogę przez miotłe i wzbiła sie w powietrze wraz z drużyną Gryffindoru. Kapitanowie uścisnęli ,albo raczej próbowali połamać sobie ręce po czym dołączyli do zawodników swojego domu. Panna Granger szybowała nad boiskiem wypatrując złotego znicza, zaś Malfoy umyślnie siedział jej na ogonie.
- Odpuść fretko - syknęła w jego stronę
- Nigdy,  Granger - odpowiedział z uśmiechem - uspokój się idiotko
Malfoy się roześmiał, a ona spojrzała w jego stronę z miną jakby wątpiła w jego zdrowie psychiczne.
No, bo w końcu kiedy Dracon Malfoy mówi do niej spokojnie, roześmiany? Odpowiedź jest prosta, Nigdy.
- Granger, po Twojej lewej, znicz - szepnął po czym sam machał ręką w powietrzu jakby chciał go złapać.
Brązowowłosa gryfonka wysunęła rękę i złapała znicz po czym chciała wylądować jednak przeszkodził jej blondyn:
- Granger, chce czegoś spróbować. Trzymaj się miotły będę próbował Cię zrzucić - szepnął po czym śmignął na nią w ten sposób ,że gdyby jej nie powiadomił już dawno szybowałaby w stronę murawy
- Malfoy, o co ci chodzi?
- O ciebie, Granger. Chodzi o ciebie - odpowiedział tylko po czym ponownie przypuścił atak tym razem kopiąc jej miotłę
- Malfoy, ty pieprzona fretko zostaw mnie! - krzyknęła z udawaną złością na tyle głośno ,że wszyscy ją usłyszeli
- Nigdy, Granger! - warknął blondyn ,który jak widać był świetnym aktorem, gdyż po chwili najzwyczajniej w świecie zepchnął ją z miotły ,a ona zamiast uderzyć w ziemię delikatnie, spowolniona zaklęciem opadła na trawę.
- Ślizgoni,Krukoni,Puchoni,Gryfoni idźcie do dormitoriów - polecił dyretor ,a gdy nikt go nie posłuchał warknął - Natychmiast, do jasnej cholery! - Uczniowie rozpierzchli się w popłochu
- Lucju...
- Zamilcz, Minervo!
- To moja uczennica Malfoy!
- A mój syn zrzucił ją z miotły! Profesor McGonagall, proszę udać się do swojego gabinetu. Teraz!
- A...
- Czy sądzi Pani, że coś zrobię tej małej tylko dlatego ,że jest z Gryffindoru?! Czystość krwi nie ma dla mnie najmniejszego, cholernego znaczenia! Zrozumiała pani? Profesor McGonagall?!
Opiekunka Gryffindoru wraz z innymi nauczycielami udała się do zamku
- Draconie! - warknął Malfoy ponownie
- Tak?
- Minus 200 punktów od Slytherinu! I szlaban z Minervą McGonagall za beszczelność przez resztę roku idioto!
- Jaką....
- MINUS 50 PUNKTÓW OD SLYTHERINU, GÓWNIARZU! A TERAZ SZORUJ DO DORMITORIUM I ŻADNEGO WYJŚCIA DO HOGSMEAD W CIĄGU TEGO CHOLERNEGO ROKU! - krzyknął Lucjusz Malfoy po czym zaklęciem wyczarował nosze, na których umieścił gryfonkę
-Dyrektorze to nie jest konieczne - zaprotestowała zdziwiona Hermiona
- Zamilcz Granger. To jest konieczne - dodał spokojnie gdy znaleźli się przed Skrzydłem Szpitalnym-Pomfrey!
- O co chodzi?
- Mój przygłupi syn zrzucił tą małą z miotły - wyjaśnił Lucjusz ,a słowa ,,tą małą'' wypowiedział z troską po czym zostawił pielęgniarkę wraz z gryfonką.
Pomfrey wykonała parę ruchów różdżką nad Hermioną po czym orzekła:
- Nic Ci nie jest. Ale zostaniesz conajmniej dwa tygodnie w łóżku ,bo dyrektor urwie mi głowę - pielęgniarka zachichotała
- Dlaczego... - zaczęła Hermiona ,co Poppy zbyła pokręceniem głowy i udała się  do gabinetu.
O co na boga chodziło Malfoyowi? I co miał na myśli fretka gdy mówił ,że chce czegoś spróbować?, myślała dopóki nie nadszedł sen.

Granger obudziła się i pomyślała ,że nadal śni. Na stoliku obok leżał bukiet róż.
- Pani Pomfrey! - zawołała - Co to za róże? Od kogo one są?
- Od dyrektora, tylko proszę nie mów mu. Zostawił Ci coś jeszcze - pielęgniarka podała jej kartkę i wyszła ,a gryfonka wiedziona ciekawością zaczęła czytać:
Droga Hermiono!
Jak się czujesz? Żywię nadzieję ,że zareagowałem w porę.
Dracon został ukarany, czekam na Twoje wyjście ze Skrzydła Szpitalnego,
wtedy ten kretyn opuści Hogwart.
Coś takiego nie może zostać puszczone płazem.
Jeśli czujesz się na siłach powiadom proszę profesor McGonagall,
bo cały czas mnie dręczy ,że ,,coś Ci zrobiłem''.
Twoi przyjaciele w postaci całego Gryffindoru niestety podzielają  jej zdanie,
zmuszony więc byłem ukryć się w gabinecie. 
L.M
P.s Mam nadzieję ,że podobają Ci się kwiaty

Gryfonka ledwie skończyła czytać ,a do jej gabinetu wpadł Dracon.
- Uff, Granger mój tatuś się zakochał. W TOBIE - dodał
- Nie...
- Dał Ci róże. A pozatem chce wywalić mnie z Hogwartu za zrzucenie Cię z miotły...
Ledwie Młody Malfoy skończył mówić ,a gryfonka wysoczyła z łóżka i popędziła do gabinetu Lucjusza
- Malfoy Ty mnie kochasz! - zarzuciła mu
- MINUS 50... a to Ty Granger...
- A co się stało z ,,Droga Hermiono''? LUCJUSZU?
- O co Ci chodzi?
- O To ,że Cię kocham!
- Ty mnie kochasz?
- Gratuluje spostrzegawczości, Panie Malfoy - powiedziała i pocałowała go
- Skąd...
- Podziękuj synowi kretynie, a nie go wyrzucasz! To dzięki niemu...
- Dobrze podziękuje - odpowiedział
__________________________
Następnie był ślub i urodzenie się już pietnatoletniej Janet Kate Malfoy.
__________________________
Może będzie miniaturka o Janet...